Nazwa/szczep: Portucallo Vinho Verde 2010 / Loureiro , Arinto
Rodzaj: białe, słodkie, lekko musujące
Cena: 29
Miejsce zakupu: Piotr i Paweł
Ocena: ***, polecane
Weekend majowy zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim i wielkie pytanie - co pić na majówce? Rozwiązanie tego trudnego dylematu objawiło mi się podczas odwiedzin u znajomych, kiedy to jako wino (ęą) wprowadzające pojawiło się proste portugalskie zielone wino.

Tu i ówdzie zdarzyło mi się słyszeć że
Vinho Verde to pospolity sikacz, którego producenci nastawieni są na proste i niewyrafinowane gusta masowej klienteli. Po stokroć tak! Ale też to wino jest dla mnie uosobieniem winnego anty-nadęcia i powagi. Na samym początku winogrona do produkcji zielonego wina sadzone były w ten sposób, by pod nimi możliwa była produkcja innych roślin jadalnych. Obsadzano słupy telefoniczne, drzewa etc. Miało z tego wychodzić proste/radosne wino dla proletariatu. Życie było dość ciężkie, aby jeszcze przejmować się klasyfikacją prawego brzegu Żyrondy.
PKB Portugalii poszło {mimo wszystko} do góry, ale warto pamiętać o tradycji. :)
[/caption]
Ok, a co w zasadzie otrzymujemy w butelce?
Vihno Verde (Zielone wino) to lekko gazujący słodkawy trunek. Bąbelków niby nie dość, aby załapać się do kategorii win musujących, ale pieni się przy przelaniu do kieliszka i wyraźnie czuć gaz na języku. Zapach miły lekki cytrusowy. W smaku słodkawy, lekkie nuty owoców cytrusowych. Najbardziej przypomina {niech
producent wybaczy} lekko odgazowaną i wytrawną białą oranżadę Hellena. Lekkie orzeźwiające, coś pomiędzy gotowym drinkiem a winem. Aby być naprawdę bezpretensjonalni, możemy spokojnie {schłodzone!}
Vinho Verde przelać do termosu i wyruszyć z nim na majówkę. Idealnie pasuje do zielonej trawy.
-----
P.S. Jedyna rzecz, która razi, to cena. Pić jedno VV to tak, jakby się piło wszystkie. Można poszukać tańszej wersji.